EN: There is no photo needed to express what's in the mind right now. The expedition is really great. The Vistula river is truly wild and kept its promises of water turbulences, sandbars, beauty and wildlife. I have crossed only one other kayak and less than 10 (tiny) boats going up the river. The weather has been absolutely too sunny so drinking was very important. I'm in the capital city preparing to leave in a few hours for the last 500km or so to Gdansk. The hardest part is yet to come they told me. The river has been quite dry so not so hard to paddle in terms of currents but less water means a slower general river current which means I have to push hard to progress. About 100km further down I'll reach the last 2 dams. In between a massive lake which if the wind enters there can create waves up to 2,5 meters. I seriously hope not to have waves higher than 50 cm and have enough good weather to pass this 30 km stretch. But I'll have far less sandbars as of course from the 2 feet high eye-level above water I can't see the bottom, especially at dawn. So many times I got stopped on sand and had to haul the kayak further or go back upstream, against the current and find another deeper passage.
I have lost already a lot of weight, I'd say about 7-8 kg, perhaps more. My skin's hands is so dry that it sometimes cracks open with tiny blood cells escaping my body. One hand have been completely numb for about a week and the sense in the fingertips of my right hand is gone. Apart from this, I feel tired but great and can't wait to be back on the river. I and the team had to stop 36 hours in Warsaw as we do have a press conference at 11 am which is a unique moment for me talk to the the Poles about what I think of their Queen river -to be kept wild and protected- and tell them to do efforts to not throw waste in it. Also I spend nearly 3 hours at the police to fill in paperwork as my car got stolen with my mountain equipment in it and F*** there was the packraft too. So for the moment I have no idea how I'll get back to Belgium with the rest of the gear and the kayak after reaching Gdansk, but one day at a time.
PL: Żadne zdjęcie zamieszczone tutaj nie byłoby w stanie opisać co siedzi mi teraz w głowie. Wyprawa jest niesamowita. Wisła jest wspaniałą rzeką, prawdziwie dziką, która nie zawiodła mnie obietnicami o swych prądach, mieliznach, pięknie i dzikiej naturze. Dotychczas na trasie minąłem sie z jednym kajakarzem i kilkoma małymi łódkami. Jest bardzo gorąco i silne słońce, czasem męczące, zmusza mnie do ciągłego picia wody. Za chwilę wyruszam ze stolicy Polski w dalszą drogę. Pozostało mi ok. 500km do Gdańska. Powiedziano mi, że najgorsze jeszcze przede mną. Niski poziom wody ułatwia manewrowanie kajakiem, lecz brak prądów zmusza mnie do większego wysiłku przy wiosłowaniu. Za jakieś 100km powinienem dotrzeć do ostatnich dwóch śluz, pomiędzy którymi znajduje się spore jezioro o długości 30km. Mam nadzieję że uniknę na nim wiatrów, gdyż uformowane fale mogą dochodzić nawet do 2,5 metrów. Przynajmniej nie spodziewam się na nim mielizn. Z powodu małej widoczności wgłąb wody, szczególnie o zmierzchu, kilka razy utknąłem na piasku, skąd musiałem wyciągać kajak szukając głębszej wody.
Ubyło mi na wadze. Tak na oko szacuję, że około 7-8 kg, może nawet więcej. Skóra na dłoniach jest tak sucha, że zaczyna pękać i krwawić. Przez ostatni tydzień prawa ręka była całkowicie zdrętwała, a czucie w palcach zupełnie zniknęło. Poza tym jestem bardzo zmęczony ale nadal w formie. Już się nie mogę doczekać powrotu na rzekę. Razem z zespołem musieliśmy spędzić 36godz. w Warszawie, poniewż mieliśmy zorganizowaną konferencję prasową. Zależało mi by być na niej, bo to jeden z tych momentów kiedy mogę porozmawiać Polakami na temat ich królowej rzek. Chciałbym im przekazać, by o nią dbali, zachowali jej dzikość i chronili przed zanieczyszczeniami.
"Zwiedziłem" też posterunek policji. 3 godz. spisywania raportu o kradzieży mojego auta. Tak, tak.. Skradziono mi auto z moim sprzętem góskim i cholera jasna! ponton też zniknął!!!
Mój powrót do Belgii z pozostałym sprzętem i kajakiem stoi teraz pod znakiem zapytania, ale tym będę się martwić po dopłynięciu do Gdańska...
PL: Żadne zdjęcie zamieszczone tutaj nie byłoby w stanie opisać co siedzi mi teraz w głowie. Wyprawa jest niesamowita. Wisła jest wspaniałą rzeką, prawdziwie dziką, która nie zawiodła mnie obietnicami o swych prądach, mieliznach, pięknie i dzikiej naturze. Dotychczas na trasie minąłem sie z jednym kajakarzem i kilkoma małymi łódkami. Jest bardzo gorąco i silne słońce, czasem męczące, zmusza mnie do ciągłego picia wody. Za chwilę wyruszam ze stolicy Polski w dalszą drogę. Pozostało mi ok. 500km do Gdańska. Powiedziano mi, że najgorsze jeszcze przede mną. Niski poziom wody ułatwia manewrowanie kajakiem, lecz brak prądów zmusza mnie do większego wysiłku przy wiosłowaniu. Za jakieś 100km powinienem dotrzeć do ostatnich dwóch śluz, pomiędzy którymi znajduje się spore jezioro o długości 30km. Mam nadzieję że uniknę na nim wiatrów, gdyż uformowane fale mogą dochodzić nawet do 2,5 metrów. Przynajmniej nie spodziewam się na nim mielizn. Z powodu małej widoczności wgłąb wody, szczególnie o zmierzchu, kilka razy utknąłem na piasku, skąd musiałem wyciągać kajak szukając głębszej wody.
Ubyło mi na wadze. Tak na oko szacuję, że około 7-8 kg, może nawet więcej. Skóra na dłoniach jest tak sucha, że zaczyna pękać i krwawić. Przez ostatni tydzień prawa ręka była całkowicie zdrętwała, a czucie w palcach zupełnie zniknęło. Poza tym jestem bardzo zmęczony ale nadal w formie. Już się nie mogę doczekać powrotu na rzekę. Razem z zespołem musieliśmy spędzić 36godz. w Warszawie, poniewż mieliśmy zorganizowaną konferencję prasową. Zależało mi by być na niej, bo to jeden z tych momentów kiedy mogę porozmawiać Polakami na temat ich królowej rzek. Chciałbym im przekazać, by o nią dbali, zachowali jej dzikość i chronili przed zanieczyszczeniami.
"Zwiedziłem" też posterunek policji. 3 godz. spisywania raportu o kradzieży mojego auta. Tak, tak.. Skradziono mi auto z moim sprzętem góskim i cholera jasna! ponton też zniknął!!!
Mój powrót do Belgii z pozostałym sprzętem i kajakiem stoi teraz pod znakiem zapytania, ale tym będę się martwić po dopłynięciu do Gdańska...
No comments:
Post a Comment